poniedziałek, 11 sierpnia 2014

5. To ty.

Na lustrze, był krwisto czerwony napis „Gra rozpoczęta”. Zdenerwowana dziewczyna, wzięła swój telefon i szybko zbiegła na dół. Wybrała numer do Toniego i zaczęła dzwonić.
- Proszę odbierz. - Szeptała nerwowo chodząc po pokoju.
Tony siedział z Vannesą na kanapie i całowali się, gdy nagle zabrzmiał dźwięk jego komórki. Oderwał się na chwilę od dziewczyny i spojrzał na telefon. Ness przewróciła oczami.
- Tym razem co chce? - Tony spojrzał zdziwiony.
- O co ci chodzi?
- O was! O nią! - Szybko się poprawiła.
- Jesteś zazdrosna? - Vanessa prychnęła.
- Ja? Zazdrosna o nią?
- Na to wygląda.
- Ostatnio spędzasz z nią więcej czasu niż ze mną! - Ness wstała z nerwów i patrzyła smutno na swojego chłopaka. Tony stanął naprzeciwko niej i spojrzał zdenerwowany.
- Nie poznaję cię. Vanessa ona potrzebuję nas teraz. Dopiero co się wprowadziła, a już ktoś napadł ją w jej własnym domu i zabił jej ojca. Nie zna tu nikogo oprócz nas. Staram się po prostu jej pomóc.
- Ale czemu akurat ty?!
- Równie dobrze mogła byś być to ty! Leżącego się nie kopie Ness. - Wziął telefon, ominął ją i poszedł do kuchni. Vanessa poszła za nim i stanęła w progu. - Zostań na dole, zaraz u ciebie będę... - Ness usłyszała kawałek rozmowy Toniego, po czym wyszła z łzami w oczach. Chłopak szybko pobiegł do Abi. Zapukał w drzwi. Po chwili otworzyła mu zdenerwowana dziewczyna.
- Co się stało?
- Byłam na dolę, by zamknąć drzwi. - Zaczęła mówić w trakcie drogi po schodach. - A gdy poszłam do pokoju zobaczyłam to. - Dziewczyna weszła do pokoju i zapaliła światło. Chłopak spojrzał zdziwiony.
- Abi? - Dziewczyna odwróciła się w jego stronę. - Tu nic nie ma. - Dziewczyna spojrzała zdziwiona.
- Tony to nie jest zabawne. Nie widzisz tego wielkiego, czerwonego napisu na lustrze. - Chłopak pokręcił głową. Dziewczyna spojrzała z przerażeniem.
- Mam pomysł. - Wyciągnął z kieszeni komórkę i wysłał szybko sms. Po 10 minutach ktoś zapukał. Abi spojrzała zdziwiona i poszła otworzyć drzwi. Do środka weszła Celin.
- Mam nadzieję, że macie dobry powód, by wyrywać mnie z łóżka.
- Na górze! - Krzyknął chłopak, po czym obydwie skierowały się do pokoju Abi. Celin weszła pierwsza i spojrzała morderczym wzrokiem na chłopaka po czym spojrzała na lustro. Jej mina szybko się zmieniła.
- To coś w masce ci to napisało? - Spojrzała przerażona na Abigale.
- Tak mi się wydaję.
- Niesamowite. - Dziewczyny spojrzały na chłopaka. - Napis musi być jakoś zaczarowany, że widzą go tylko czarodziejki.
- To ty go nie widzisz? - Spytała Celin na co Tony pokręcił głową. - I nie zdajesz sobie sprawy z powagi tej sytuacji?
- Nie do końca. - Powiedział zakłopotany. - Co jest tam napisane?
- Gra rozpoczęta. - Powiedziała szeptem Abi. - Co to oznacza? - Spojrzała na dwójkę przyjaciół.
- Nie mam pojęcia... - Odpowiedział zrezygnowany chłopak. - Gdzie twoja mama?
- Jeszcze w pracy.
- Bierz swoje rzeczy i jedziemy do mnie. - Dziewczyna spojrzała zdziwiona na Celin. - No co? Nie będziesz chyba tu sama skoro to coś może sobie wchodzić i wychodzić kiedy chce z twojego domu. -Abigale pokiwała głową, wzięła torbę spakowała książki do szkoły i ubrania na przebranie. Założyła trampki i zeszli razem na dół. Zamknęła dokładnie drzwi i wsiadła do samochodu Celin. W okno zapukał Tony więc je otworzyła.
- Dacie sobie radę?
- Tak mamo. - Wtrąciła się Celin po czym pomachała mu i odjechała. Tony wrócił do domu, posprzątał po nie udanej kolacji i poszedł spać. Dziewczyny weszły po cichu do pokoju. Abi wysłała sms mamie wyjaśniającego czemu nie ma jej w domu po czym rozejrzała się po pokoju. Był typowo w stylu Celin. Ściany były fioletowe. Wszędzie było widać sportowe akcenty np. antyrama z bluzką na której widniał autograf, plakaty sportowców i półka z dyplomami, pucharami i medalami. Do pokoju wróciła Celin z miskami pełnymi jedzenia.
- To twoje nagrody?
- Tak. - Celin uśmiechnęła się do niej. I poustawiała miski na stoliku przy łóżku. Położyła dwie wielkie poduszki na podłodze po czym usiadła na jednej z nich. Abi usiadła koło niej i razem zaczęły zajadać się chipsami, piankami, żelkami i czekoladkami.
- Czemu mam wrażenie, że Vanessa mnie nie lubi?
- Bo jesteś blisko Toniego.
- A wy nie?
- Też, ale nas Ness zna i wie, że jej nie zagrażamy, a ty jesteś nowa, ładna i czuję w tobie zagrożenie.
- Ale to bez sensu...
- Wytłumacz to Vanessie, a dam ci Nobla. Jak się czegoś uczepi to nie da jej się wytłumaczyć, że nie ma racji. - Celin uśmiechnęła się do niej. - Z kim idziesz na bal?
- Jaki bal?
- To o niczym nie wiesz? Jest bal postaci historycznych.
- Nikt mnie nie zaprosił...
- Jeszcze. - Abi spojrzała na nią zdziwiona. - Uwierz mi większość chłopaków chcę z tobą iść bo jesteś nowa, ale są tępi więc nie mają odwagi zagadać. Bal jest dopiero za 3 dni, na pewno w szkole posypią się oferty towarzyszy na bal. - Puściła jej oko. Abi uśmiechnęła się do niej.
- Sprawiasz wrażenie chamskiej i niedostępnej, ale w rzeczywistości jesteś zupełnie inna.
- Tylko przyjaciele wiedzą jaka jestem naprawdę, reszta nie musi. - Pół nocy minęło im na rozmowie i jedzeniu słodyczy. Następnego dnia rano do pokoju weszła wysoka blondynka z uśmiechem na twarzy.
- Dziewczyny pora do szkoły.
- Dobrze mamo. - Zamruczała Celin i przetarła zaspane oczy. Obydwie wstały, ubrały się, umalowały i uczesały cały czas przy tym śmiejąc się i gadając. Zeszły razem na dół i usiadły do stołu. Mama Celin w mundurze policjantki podała im jajecznicę po czym spojrzała na zegarek.
- Muszę już iść do pracy nie spóźnijcie się do szkoły. - Pocałowała Celin w głowę i wyszła.
- Twoja mama jest policjantką?
- Tak.
- A co z twoim tatą. - Celin przestała się uśmiechać.
- Był żołnierzem, zginął rok temu na wojnie. - Abi zrobiło się głupio, że o to zapytała.
- Współczuję. Sama wiem jak to jest stracić kogoś bliskiego. - Celin uśmiechnęła się do niej.
- Za tydzień jest pogrzeb twojego taty?
- Tak, skąd to wiesz?
- Moja mama jest policjantką. - Spojrzała na zegar w kuchni, który pokazywał za 10 ósmą. - Już późno zbierajmy się do szkoły. - Poszły na górę wzięły torby po czym pojechały do szkoły. Na parkingu ktoś zajechał im drogę przez co Celin musiała gwałtownie zahamować. Wysiadła wściekła z samochodu.
- Uważaj jak jeździsz baranie!! - Zaczęła drzeć się na Johna.
- To twoja wina słoneczko. - Powiedział spokojnie i oparł się o swój samochód.
- Przeginasz! - Celin już szła z rękoma na niego, gdy nagle ktoś ją zatrzymał. Spojrzała na powód swojego zatrzymania. - Puść mnie Vilain!
- Najpierw się uspokój Patet. - Uśmiechnął się do niej słodko. Celin wyrwała się z jego rąk wsiadła do samochodu i zaparkowała. Gdy szła w stronę szkoły zatrzymał je Tony.
- Mam nadzieję, że nie macie planów po szkole. Spotykamy się zresztą czarownic w lesie, trzeba im powiedzieć o wczorajszym zdarzeniu. - Już miał odchodzić, gdy nagle dodał. - A, przekażecie tę informację Vanessie? - Abi pokiwała głową i spojrzała zdziwiona na Celin.
- Uwierz mała lepiej się nie wtrącać w ich kłótnie. - Zabrzmiał dzwonek, a dziewczyny skierowały się do sali od angielskiego.
- Panno Patet jak zwykle spóźnienie. - Spojrzała na dziewczyny, które właśnie weszły do klasy. - Po nowej uczennicy panno Omnis bym się tego nie spodziewała.
- Jest minuta po dzwonku...
- I o minute za późno. Siadać, ze względu na nową uczennicę odpuszczę wam. Temat dzisiejszej lekcji to...
- Nienawidzę jej uwzięła się na mnie. - Powiedziała szeptem Celin do Abi. Usiadły w dwóch ostatnich ławkach w środkowym rzędzie. Abigail siedziała znudzona i bazgrała coś w zeszycie, gdy nagle przed nią wylądowała mała kulka z papieru. Wzięła ją do ręki i rozwinęła. „Pójdziesz ze mną na bal postaci historycznych? - Mark”. Abi uśmiechnęła się i odpisała. Rozejrzała się po klasie i odrzuciła kartkę chłopakowi. Mark spojrzał na nią i uśmiechnął się. Reszta lekcji minęła im na słuchaniu nauczycielki i co jakiś czas zerkaniu na siebie i uśmiechaniu się. Gdy zadzwonił dzwonek chłopak szybko wyszedł z klasy.
- Mówiłam, że posypią się oferty. - Uśmiechnęła się do Celin i wyszły z klasy. Nagle ktoś ją złapał za rękę i odciągnął pod ścianę.
- Mark, przestraszyłeś mnie. - Uśmiechnęła się maskując przerażenie na twarzy.
- Przepraszam, nie chciałem. - Uśmiechnął się uwodzicielsko. - Musimy ustalić strój na bal.
- To może podczas przerwy na lunch spotkamy się w bibliotece?
- Ok. - Uśmiechnął się po czym odszedł do kumpli.
- Mark Frais, szczęściara. - Abi odwróciła się i zobaczyła Patricie. - Wybacz nie chciałam cię przestraszyć.
- Znasz go? - Spytała brunetka oglądając się za chłopakiem.
- Wiem, że kumpluje się z Charliem i połowa dziewczyn wydrapie ci oczy za to, że zaprosił cię na bal.
- Skąd wiesz, że to zrobił? - Spojrzała na nią podejrzanie.
- A nie?
- Wygrałaś. - Obydwie uśmiechnęły się. - Wybacz, że zapytam, ale chciałaś coś?
- Tak. Dyrektorka poprosiła żebyś do niej przyszła. - Abi pokiwała głową i skierowała się do gabinetu dyrektora. Zapukała do drzwi, a gdy usłyszała proszę weszła do środka.
- Ah, to ty Abigail. - Dziewczyna spojrzała na dyrektorkę i zauważyła pod ścianą mamę Celin.
- Coś się stało?
- Chodzi o noc zabójstwa twojego taty. - Wytłumaczyła policjantka. Dyrektorka wstała i wyszła zostawiając je same. - Przepraszam, że nachodzę cię w szkolę, ale prowadzę tą sprawę i jak najszybciej chce ustalić zabójcę. - Abigail pokiwała głową po czym usiadła na jednym z krzeseł. - W tę noc mówiłaś, że napadła cię postać w masce i czarnej pelerynie, tak?
- Tak.
- Nie poznałaś płci owej osoby?
- Nie.
- Nie zauważyłaś po posturze, głosie, włosach czym kol wiek?
- Miał długą pelerynę zakrywającą całe ciało i kaptur więc nie zauważyłam ani postury ani włosów, miał maskę, gdzie było widać tylko ledwo oczy ani nic nie powiedział.
- Nie wydaję ci się to dziwne, że dopiero się wprowadziłaś, a napada cię postać w pelerynie batmana i masce klauna?
- Nie miał peleryny batmana, miała kaptur, a maska była wenecka z czarną łzą na policzku, a nie wielkimi kolorowymi ustami i czerwoną kulką na nosie. Uważa pani, że kłamię?
- Oczywiście, że nie. Bierzesz może jakieś leki? Miewałaś wcześniej halucynację?
- Nie biorę żadnych leków, a to nie była halucynacja!
- Sąsiedzi nie zauważyli żadnej postaci w pelerynie i masce.
- Mówi pani o 70-paro letniej sąsiadce, która nigdy nie wychodzi z domu? Czy o Tonym, który był ze mną w domu?
- Tony Pertinax też tam był?
- Tak przyszedł mi pomóc, gdy krzyczałam. Policja go przesłuchiwała tego dnia.
- Dziękuję za informacje, a teraz możesz wrócić na lekcje. - Abigail uśmiechnęła się i wyszła z gabinetu kierując się na końcówkę biologii. Weszła do klasy i usiadła koło Celin.
- Twoja mama jest w szkole. - Szepnęła do niej.
- Co ona tu robi? - Spojrzała na nią zdziwiona.
- Przesłuchiwała mnie. Prowadzi sprawę zabójstwa mojego taty.
- Co mówiła?
- Twierdzi, że miałam halucynację.
- Musisz jej wybaczyć, po prostu w tym miasteczku najgorszą zbrodnią był dzieciak który zabrał rodzicom kluczyki do samochodu i spowodował wypadek.
- Musisz się dowiedzieć co wie o tej postaci i o mnie. - Celin pokiwała głową. Gdy zadzwonił dzwonek, szybko wzięła swoje rzeczy i skierowała się do biblioteki. Usiadła przy najdalej położonym stoliku i czekała na Marka. Gdy zobaczyła go w drzwiach uśmiechnęła się.
- Przepraszam za spóźnienie.
- Nic się nie stało. - Uśmiechnęła się szczerze do niego.
- A więc jakieś pomysły co do stroju?
- Myślałam o Bonnie i Clyde
- Bonnie i Clyde?
- To taka para przestępców. - Mark pokręcił głową i się uśmiechnął.
- Wiem kto to, tylko dlaczego taki pomysł?
- Tak pierwsze co przyszło mi do głowy.
- Podoba mi się. - Abigail uśmiechnęła się. - To mamy to załatwione. Przyjadę po ciebie o siódmej.
- Dobrze. - Mark pożegnał się i wyszedł z biblioteki. Abi wstała i zaczęła przechadzać się pomiędzy półkami. - Fantasy. - Przeczytała szeptem i weszła w ten dział. Jedna z książek była źle wsadzona i wystawała z półki. Dziewczyna podeszła do niej i ją wyjęła.
- Ciemność północy. - Przeczytała tytuł książki i odwróciła, by przeczytać opis, ale był po języku którego nie rozumiała. Odłożyła tą dziwną książkę i odwróciła się. Podskoczyła, gdy zobaczyła przed sobą Patricie. - Musisz się tak skradać?
- Wybacz. Po prostu Tony chciał żebym sprawdziła czy nie jesteś sama.
- Jesteśmy w szkole, tutaj mnie raczej nikt nie zaatakuję.
- Co się wczoraj stało? - Zapytała ciekawa Trixi.
- Postać w masce była u mnie...
- Widziałaś ją?
- Nie, ale zostawiła mi wiadomość na lustrze gra rozpoczęta.
- O co chodzi? - Abi wzruszyła ramionami.
- Wiem tylko tyle, że żadna z nas nie powinna chodzić sama, to zbyt niebezpieczne. - Patrzyła chwilę przed siebie. - Każda idzie z kimś na bal?
- Ty idziesz z Markiem, Olivia z Sebastianem, Celin z Lukiem, Judy z Victorem.
- A ty i Vanessa?
- Ja idę z Charliem, a Ness. - Wzięła głęboki oddech. - Miała iść z Tonym, ale się pokłócili.
- Ona nie może przyjść sama. Muszą się jak najszybciej pogodzić.
- Ze względu na maskę czy na ciebie?
- Na mnie? - Spojrzała zdziwiona Abigail.
- Nie czujesz się winna ich kłótni?
- Nie wiem nawet o co się pokłócili. - Próbowała się bronić.
- O ciebie. Ness jest baaardzo zazdrosna. - Abi odetchnęła głęboko. Gdy zadzwonił dzwonek poszły razem na francuski.

*********************************8

Vanessa stała przed lustrem łazienki i wycierała łzy. Poprawiła lekko makijaż chusteczką, odetchnęła głęboko i wyszła z łazienki. Gdy otworzyła drzwi walnęła w kogoś po czym usłyszała jak ta osoba upada. Szybko zajrzała przerażona za drzwi.
- Przepraszam, nie chciałam. Nic ci nie jest? - Klęknęła koło chłopaka.
- Wszystko w porządku. - Spojrzał na Vanesse i uśmiechnął się. - Przez taką ładną dziewczynę jak ty mogę być nokautowany drzwiami codziennie. - Ness zaśmiała się i pomogła mu wstać.
- Vanessa Celeri. – Wyciągnęła rękę po czym chłopak uścisnął ją.
- Zack Gale.
- Jesteś nowy?
- Aż tak to widać? - Vanessa puściła jego rękę.
- Nie, po prostu nie widziałam cię wcześniej, a to małe miasteczko. Rozumiesz?
- Tak. Wczoraj z bratem przeprowadziliśmy się tutaj. A ty nie powinnaś być na lekcji zamiast siedzieć w toalecie?
- Właśnie wychodziłam do domu, ale mogę cię oprowadzić po szkole jak chcesz.
- Z przyjemnością. - Zack uśmiechnął się do niej i razem poszli w głąb korytarza.
- Gdzie wcześniej mieszkałeś?
- W Nowym Yorku. - Vanessa otworzyła szerzej oczy.
- Co się stało, że przeprowadziłeś się z tak wielkiego miasta do naszego miasteczka?
- Dłuższa historia. - Spojrzał na nią kątem oka. - Co się stało, że siedziałaś sama w łazience?
- Dłuższa historia. - Zack usiadł szybko na jednej z ławek, koło której właśnie przechodzili.
- Mamy czas. - Poklepał miejsce koło siebie. Ness odetchnęła i zajęła miejsce koło chłopaka. - A więc opowiadaj.
- Pokłóciłam się z chłopakiem. - Spojrzała na niego. - Teraz twoja kolej.
- Z bratem trafiliśmy do nowej rodzinny zastępczej.
- Co się stało z waszymi rodzicami? - Zack odetchnął głęboko. - Przepraszam, nie musisz odpowiadać. Czasem powiem coś bez zastanowienia.
- Nic się nie stało. Przyzwyczaiłem się już do takich pytań. Nie znaliśmy naszych rodziców, jedyne co wiem to to że podrzucili mnie jak miałem rok pod drzwi sierocińca. Jak miałem 5 lat trafił do nas Piter. Zaprzyjaźniliśmy się, a potem nas razem adoptowano. Od tamtego momentu jesteśmy jak bracia. Zawsze razem. - Ness uśmiechnęła się.
- A więc, gdzie jest teraz twój brat.
- Poszedł szukać klasy od francuskiego.
- A ty jaką masz teraz lekcje?
- Integracji. - Złapał delikatnie leżącą na ławce rękę Vanessy. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego uroczo.
- Masz jakieś plany za dwa dni?
- W związku z tym, że dopiero się tu wprowadziłem raczej jeszcze nic nie zaplanowałem na ten dzień. - Uśmiechnął się do niej.
- Racja. A pójdziesz ze mną na bal postaci historycznych?
- Z przyjemnością.

                                               ~*~*~*~*~*~*~*~*~

Abigale siedziała znudzona w klasie i rysowała po zeszycie. Gdy nagle drzwi klasy się otworzyły i ktoś przerwał lekcje. Do klasy weszła dyrektorka, a za nią nowy uczeń. 
- Przyprowadziłam nowego ucznia. - Zwróciła się do nauczycielki.
- Proszę zajmij miejsce. - Uśmiechnęła się do niego przyjaźnie po czym dyrektorka opuściła sale, a nauczyciel zaczął dalej prowadzić lekcje. Chłopak szedł spokojnie po klasie. Gdy nagle Abi podniosła głowę i spojrzał na nią. Zatrzymał się chwilę z niedowierzaniem. Po chwili jednak pokręcił głową i usiadł za dziewczyną. Abigail nie do końca wiedziała co się właśnie stało. Gdy zadzwonił dzwonek nowy uczeń szybko wyszedł z klasy. Abigail pobiegła za nim.
- Hej zaczekaj. - Krzyknęła za nim na korytarzu, lecz chłopak się nie odwrócił i zniknął jej z oczu. Zrezygnowana stanęła i wyjęła telefon. Odczytała sms od Toniego. „Za 10 minut na polanie”. Przygryzła wargę i poszła w stronę parkingu szkolnego. Niedaleko swojego samochodu zobaczyła Pitera rozmawiającego z kolejnym nowym uczniem. Podeszła do niego bliżej.
-... wiem, że to nie możliwe, ale widziałem ją... - Piter zamilkł gdy zobaczył koło nich Abi.
- Przepraszam, że przerwałam. Po prostu mam wrażenie, że już kiedyś się spotkaliśmy.
- Nie to raczej nie możliwe, dopiero co się wprowadziłem. - Uśmiechnął się do niej zakłopotany.
- Abigail Omnis. - Wyciągnęła do niego rękę.
- Piter Unitas. - Uścisnął jej rękę.
- Zack Gale. - Wtrącił się stojący obok chłopak.
- Miło było was poznać. - Uśmiechnęła się do nich po czym wsiadła do samochodu i odjechała.
- Jestem pewien, że to ona. - Powiedział szeptem do Zacka.  

wtorek, 10 czerwca 2014

4. Korytarz zakochanych.

Judy szła szybko korytarzami szkoły. Nerwowo rozglądała się i próbując się do kogoś dodzwonić. Koło sali chemicznej zobaczyła Charliego z kumplami. Podeszła do niego szybko.
- Widziałeś Patricie?
- Nie. - Spojrzał na nią zdziwiony. - Coś się stało?
- Nie ma jej w szkole i nie odbiera telefonu.
- Nie przejmuj się, to Trixi, często nie ma jej w szkole. - Judy walnęła go w ramie po czym chłopak odsunął się lekko. - Au, za co to było?
- Za darmo. - Spojrzała na niego zła. - Musimy do niej pojechać.
- To czemu jeszcze tego nie zrobiłaś?
- Bo tak jakby nie mam prawa jazdy ani samochodu geniuszu. - Charlie spojrzał na nią i po dłuższej chwili zastanowienia ruszył w stronę wyjścia na parking szkolny. Dziewczyna szybko ruszyła za nim. Wsiedli do samochodu i skierowali się w stronę domu Patrici.
- Co się stało, że tak się martwisz? - Przerwał ciszę Charlie.
- Wczoraj miałyśmy lekką sprzeczkę w barze.
- Co się stało?
- Trixi naskoczyła na Vanesse. Po tym jak zwróciłam jej uwagę wyszła.
- Gdzie? - Zapytał coraz bardziej przejęty.
- Nie wiem. - Odetchnęła głęboko i szybko dodała. - Ale to Trixi. Jest zdolna do wszystkiego. - Charlie pokiwał głową i lekko przyśpieszył.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Tony podszedł do Vanessy i przytulił ją od tyłu. - Hej skarbie. - Pocałował ją w policzek i stanął naprzeciwko niej.
- Hej. - Powiedziała ledwo uśmiechając się.
- Co jest? - Spojrzał na nią zdziwiony.
- Nic ważnego. - Odwróciła się i zaczęła wyciągać rzeczy z szafki.
- Hej, skoro jesteś przez to smutna to dla mnie to ważne. - Spojrzała na niego gwałtownie.
- Kochasz mnie?
- Skąd takie pytanie?
- Po prostu odpowiedz. - Wpatrywała się w niego.
- Oczywiście, że tak. Skąd pomysł, że mogło by być inaczej? - Ness znowu odwróciła się do szafki.
- Znikąd. - Uśmiechnęła się do niego. - Muszę iść na historie.
- Zobaczymy się później? - Vanessa pokiwała głową po czym Tony odwrócił się i odszedł. Ness chciała już odejść, ale zauważyła, że do Toniego podbiegła Abigale.
- Hej szukałam cię.
- Coś się stało?
- I tak i nie. - Spojrzał na nią pytająco. - Za tydzień jest pogrzeb mojego taty, może proszę o zbyt wiele, ale pójdziesz ze mną? - Tony myślał chwilę po czym odpowiedział.
- Tak. Nie powinnaś być w takiej chwili sama.
- Dziękuję. - Dziewczyna przytuliła się do niego. Vanessa odwróciła się wkurzona i poszła szybkim krokiem do sali.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Zaparkowali pod domem Patrici. Podeszli do drzwi i zapukali. Nikt im nie otwierał. Znowu spróbowali. Nadal nic. Zdenerwowana Judy zaczęła pukać i dzwonić dzwonkiem.
- To nic nie da. - Uspokoił ją Charlie. Judy chwilę stała w bez ruchu. Po chwili usłyszeli szczęk zamka. Dziewczyna uśmiechnęła się i weszła do środka. W domu Patrici panował straszny bałagan. W kuchni był cały zlew zawalony brudnymi naczyniami. W salonie na kanapie był porozrzucany popcorn. Skierowali się do pokoju Trixi. Stan pokoju nie różnił się od reszty domu. Na podłodze były porozrzucane ubrania, kilka brudnych naczyń i śmieci leżało na biurku. Dziewczyna spała w swoim łóżku. Judy podeszła do niej, by ją obudzić.
- Patricia wstawaj! - Zaczęła nią potrząsać. Trixi przebudziła się i spojrzała na przyjaciółkę.
- Co jest? - Po chwili zasyczała i złapała się z bólu za głowę.
- Nie ma cię w szkole, nie odbierasz telefonu, nie otwierasz drzwi i pytasz się co jest? To ja się pytam co jest?! - Charlie podszedł do łóżka i podał jej tabletki na ból głowy i szklankę wody.
- Nie miałam siły wstać do szkoły. - Patricia przełknęła tabletki i znowu się położyła. Chłopak wziął od niej szklankę i podszedł do biurka. Odstawił ją i przejechał ręką po powierzchni biurka.
- Trixi ćpałaś. - Odwrócił się gwałtownie do niej.
- Oj trochę.
- Jesteś nie możliwa. Przecież jest środek tygodnia.
- Miałam zły humor.
- Po naskoczeniu na Vanessę? - Bardziej to stwierdził niż zapytał.
- Będziesz mi teraz prawić kazania mamo? - Charlie podszedł do niej i posadził ją.
- Po pierwsze nie. Po drugie zobacz jak ty wyglądasz. Po trzecie niedługo wraca twoja mama, a ten dom wygląda jak wysypisko śmieci. Wstań, pomożemy ci posprzątać. - Dziewczyna wyszła z łóżka, wzięła z podłogi czarne dresy i poszła do łazienki. Po 10 minutach wyszła.
- Ja z Judy posprzątam salon, a ty kuchnie ok? - Patricia nie chętnie pokiwała głową i zeszli na dół. Charlie wziął worek na śmieci i zaczął zbierać puste opakowania po różnych rzeczach. Judy zaczęła zamiatać, a Trixi zmywała naczynia.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

- Vanessa hej! - Podbiegł do niej Tony. Dziewczyna nie chętnie się odwróciła. Spojrzała na niego pytająco. - Co robisz wieczorem?
- Nic, a co?
- Mogli byśmy spędzić ten czas razem. Moi rodzice wychodzą. - Przytulił się do niej. - Ugotował bym ci coś dobrego. - Ness uśmiechnęła się.
- Zgoda.
- Wpadnij do mnie o szóstej. - Pocałował ją w głowę i poszedł na lekcję. Do Vanessy podeszła Olivia z Celin.
- Hej widziałaś może gdzieś Judy?
- Nie. Coś się stało?
- Dyrektorka jej szuka.
- Po co? - Zdziwiła się Vanessa.
- Może coś przeskrobała. - Ness spojrzała na Olivię.
- Czemu się tak rozglądasz? - Blondynka spojrzała na nią i się zarumieniła.
- Nic ważnego. - Uśmiechnęła się lekko. Vanessa uśmiechnęła się do niej szeroko. - Co?
- Ktoś tu się zakochał.
- Nie prawda! - Oburzyła się.
- Jasne. - Wtrąciła Celin. - Cały dzień bujasz w obłokach.
- To kim jest ten szczęściarz?
- Nikt. Za dużo sobie wyobrażacie. - Olivia odeszła od nich i skręcił w korytarz.
- Jak myślisz kto to? - Ness spojrzała na nią pytająco.
- Chodźmy się przekonać. - Poszły za nią. Gdy skręciły w korytarz zobaczyły Olivię gadającą z Sebastianem.
- Sebastian Vilain.
- On nie jest młodszy?
- Czy to ważne? Słodko razem wyglądają.
- Ta szczególnie jak się tak do niego szczerzy. - Celin zwęziła lekko oczy i uśmiechnęła się zadziornie. - Chodź. - Pociągnęła za sobą brunetkę w stronę śmiejącej się pary. - Hej Olivia, hej Sebastian.
- Cześć. - Uśmiechnął się do nich.
- Co wy tu... - Olivia nie dokończyła bo przerwała jej Celin.
- Idziecie na ten bal historycznych postaci?
- Chyba tak, a wy? - Odpowiedział jej chłopak.
- Jeszcze nie wiem, wiesz dziewczyna nie powinna iść sama na bal. - Celin dokładnie podkreśliła „Dziewczyna nie powinna iść sama”. Sebastian spojrzał na nią pytająco. Ness lekko wskazała głową na Olivię, po czym poprawiła włosy, by to ukryć.
- A ty idziesz Olivia? - Po chwili zapytał.
- Jeszcze nie wiem. - Uśmiechnęła się do niego lekko zawstydzona.
- A pójdziesz ze mną? - Jej uśmiech stał się szerszy i pewniejszy.
- Z przyjemnością.
- To my wam nie będziemy przeszkadzać. Chodź Ness dyrektorka chciała coś od nas. - Pociągnęła Vanesse i odeszły.
- Myślisz, że nas znienawidzi.
- Nie. W końcu jej pomogłyśmy. - Szły razem śmiejąc się.
- Skoro pomogłyśmy Olivi może teraz ty się odważysz. - Uśmiechnęła się do niej przesadnie słodko.
- O co ci chodzi?
- Myślisz, że nie widać tego jak się patrzysz na Luka?
- Niby jak? - Celin stanęła przed nią oburzona.
- Robisz maślane oczka i uśmiechasz się tak słodko. - Ness zaczęła chichotać
- Po pierwsze nie robię maślanych oczek, a po drugie ja się nie uśmiecham, no chyba że coś knuję, ale ten uśmiech na pewno nie jest słodki.
- Mhm... - Vanessa znowu uśmiechnęła się przesadnie słodko za co dostała od Celin w ramię. Dziewczyna udawała, że się obraża i odwróciła się do niej tyłem. W oddali zobaczyła Luka wychodzącego z sali. Ruszyła szybko w jego stronę. - Hej Luke.
- Hej Vanessa.
- Jest sprawa. Jest ktoś kto nie chce iść na bal postaci historycznych, bo uważa że nikt i tak jej nie zaprosi...
- Nie idziesz z Tonym? - Przerwał jej.
- Nie chodzi o mnie. - Uśmiechnęła się. - Chodzi o nią. - Ness odwróciła się i pokazała palcem na idącą w ich stronę Celin. Chłopak uśmiechnął się do niej.
- Cześć Patet.
- Cześć Vilain.
- Widziałem cię z Johnym na imprezie w barze.
- Nie przypominaj. - Spiorunowała go spojrzeniem.
- Teraz też idziesz z nim na bal?
- Wyjaśnijmy coś sobie. Nie poszłam z nim na tamtą imprezę, to on się do mnie przystawiał i nie mam zamiaru z nim nigdzie iść.
- To może pójdziesz ze mną? - Celin spojrzała na niego pytająco. - Nie wypada, by dziewczyna szła sama. - Spojrzała się na stojącą obok Ness, a potem na Luka.
- Ok. Pójdę z tobą. - Chłopak uśmiechnął się do niej.
- Muszę już lecieć. - Spojrzał na Celin i uśmiechnął się do niej. - Do zobaczenia.
- Pa. - Odpowiedziała mu Ness.
- 5, 4, 3...
- Co ty liczysz?
- Masz pięć sekund zanim cię zabiję.
- Ej, pomogłam ci.
- 3, 2... - Przekomarzały się tak dłuższą chwilę, a potem poszły na lekcje angielskiego.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

- Nareszcie skończyliśmy. Marzy mi się teraz taka dłuuuuga kąpiel. - Trixi rozmarzyła się. Do Judy zadzwonił telefon. Wyszła z pokoju, by go odebrać.
- Pójdziesz ze mną na ten bal postaci historycznych?
- A kiedy jest?
- Za trzy dni.
- Myślę, że mam czas. - Charlie uśmiechnął się. - Czemu mnie zapraszasz?
- No wiesz wisisz mi to za sprzątanie ci domu.
- Nie musiałeś. - Charlie spojrzał na nią. - Do jutra masz czas by powiedzieć mi za co się przebieramy.
- To trzeba się przebierać?
- W końcu to bal postaci historycznych czyli przebieramy się za postacie historyczne.
- Myślałem, że to tylko chwytliwa nazwa. - Do pokoju weszła Judy.
- Charlie podwieziesz mnie do Victora?
- Jasne. - Odwrócił się do Trixi. - Dasz radę nie zrobić jakiejś głupoty albo bałaganu?
- Spadaj. - Dźgnęła go w żebra. Odprowadziła ich do drzwi po czym poszła do łazienki wziąć upragnioną kąpiel.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Do drzwi Toniego ktoś zapukał.
- Otwarte! - Krzyknął. Do kuchni weszła Ness w beżowej, przed kolana obcisłej sukience i w szpilkach. Tony podszedł do niej i pocałował ją. - Wyglądasz pięknie. - Uśmiechnęła się do niego.
- Co będziemy jeść?
- Ravioli ze szpinakiem. - Ness uśmiechnęła się i usiadła przy stole. Tony podał jej kieliszek i nalał do niego wina. Poszedł do kuchni i postawił przed nią pięknie pachnące i wyglądające danie.
- Musimy wymyślić za jakie postacie się przebierzemy.
- Po co mamy się przebierać?
- Przecież jest bal postaci historycznych. Idziemy razem tak?
- Tak. Po prostu wyleciało mi to z głowy.
- Dobrze zajmę się strojami, a ty nie zapomnij przyjść na bal. Uśmiechnęła się do niego, a Tony odwzajemnił uśmiech. Jedli i śmiali się przy tym. Gdy zjedli Tony zabrał talerze i wrócił do pokoju z pucharami lodów owocowych. Usiedli razem na kanapie i zaczęli zajadać się lodami. Chłopak umoczył kawałek palca w deserze i umazał Vanesse na nosie. Ness odwdzięczyła mu się tym samym. Wieczór im minął na mazaniu się lodami i całowaniu.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Abigale wróciła do domu. Mamy jeszcze nie było. Poszła na górę, wyjęła rzeczy z szafy i poszła wziąć prysznic. Po 30 minutach wyszła przebrana w piżamę. Zeszła na dół do kuchni, nalała sobie wody do szklanki, sprawdziła czy drzwi są zamknięte i wróciła do pokoju. Gdy zapaliła światło spojrzała na toaletkę. Zrobiła krok do tyłu i upuściła szklankę.









poniedziałek, 5 maja 2014

3. Tajemnicza przeszłość.

Siedzieli w salonie na kanapie. Abigale trzęsła się ze strachu i emocji. W kuchni była policja i przesłuchiwała właśnie mamę Abi. Podszedł do niej Tony. Usiadł i objął ją lekko ramieniem. Dziewczyna oparła się o niego i zaczęła płakać. Tony gładził ją po ramieniu. Do pokoju przyszedł policjant z mamą Abigale.
- Abigale Omnis?
- Tak. - Dziewczyna spojrzała na policjanta.
- Możemy cię prosić do kuchni? - Wstała bez słowa i skierowała się do kuchni. Stanęła przy szafkach. Obaj policjanci stanęli naprzeciwko niej. - Co się dokładnie wydarzyło?
- Przyszłam do domu. - Zaczęła cicho. - Drzwi były otwarte. Weszłam do środka. Wydawało mi się, że ktoś tam był. Poszłam na górę sprawdzić czy nikogo nie ma. Gdy schodziłam na dół ktoś tam stał.
- Kto?
- Nie wiem. Nie widziałam twarzy, bo była zasłonięta. Wiem tyle, że był w czarnej pelerynie i miał na głowie kaptur, a w ręce trzymał nóż.
- I co było dalej? - Zapytał jeden z policjantów i zaczął coś notować.
- Przestraszyłam się i pobiegłam na górę. Zaczęłam krzyczeć. Zamknęłam się w pokoju jednak byłam zbyt słaba i nie dałam rady zabarykadować drzwi. Szedł na mnie z nożem. - Zaczęły płynąć jej łzy. - Wtedy pojawił się Tony. Ten człowiek odwrócił się drasnął go nożem i uciekł na dół. Usłyszałam jakiś jęk, a gdy zeszłam mój tata leżał zakrwawiony w salonie.
- Ten człowiek uciekł? - Pokiwała tylko głową. - Jak to się stało, że ten chłopak przyszedł i ci pomógł?
- Mówiłam. Krzyczałam, by ktoś mi pomógł. Tony mieszka naprzeciwko mojego pokoju, a okna były otwarte. Miał blisko żeby przybiec.
- Dziękujemy. - Abigale wróciła do salonu. Na przesłuchanie wzięli Toniego. Do dziewczyny podeszła jej matka.
- Wszystko będzie dobrze. - Uśmiechnęła się do niej.
- Dobrze? Mój tata nie żyję, a ty twierdzisz, że będzie dobrze? - Abi odsunęła się i stanęła po drugiej stronie pokoju. Po skończonym przesłuchaniu pani Omnis musiała jeszcze załatwić coś z policjantami. W tym czasie Tony podszedł do Abigale.
- Jak się czujesz?
- Jestem przerażona. To mogłam być ja, albo ty. - Chłopak podszedł i przytulił ją. - Dziękuję.
- Nie ma za co. - Gdy przyszła mama Abigale, Tony pożegnał się i poszedł. Policji również już nie było. Podeszła do Abi i przytuliła ją.
- Przepraszam. - Abigale odwzajemniła uścisk. - Jak chcesz możesz spać ze mną.
- Dziękuję, ale poradzę sobie. - Uśmiechnęła się do mamy i poszła na górę. Gdy wchodziła spojrzała na drzwi do jej pokoju. Nie było ani śladu po wbitym nożu. By dokładnie je sprawdzić przejechała ręką po drzwiach. W miejsce gdzie był wbity nóż było ciepłe. Zdziwiło ją to. Podeszła do niej mama.
- Wszystko w porządku? - Spojrzała na nią gwałtownie.
- Tak. - Abigale weszła do swojego pokoju i zamknęła drzwi. Przebrała się w piżamę i poszła spać. Następnego dnia wstała mając nadzieję, że to wszystko to sen. Jednak prawda była o wiele bardziej bolesna. Podeszła do szafy wyjęła dżinsy, czarną bluzkę na ramiączka i szary sweter. Ubrała się, a włosy związała w wysoki kucyk. Zeszła na dół. Zobaczyła na stole kartkę.
- Wyszłam do pracy. Będę późno. Mama. - Przeczytała i odłożyła kartkę na stół. Wzięła swoją torbę i wyszła do samochodu. Usiadła i odwróciła się, by położyć torbę na tylnim siedzeniu.
Gdy się odwróciła przy samochodzie stał Tony. Otworzył drzwi i wsiadł do środka.
- Porywam cię.
- Co? - Zdziwiła się i odpaliła silnik. - Skręć w lewo.
- Zgaduję, że nie jedziemy do szkoły.
- Bystra jesteś. - Posłusznie skręciła. Po 15 minutach zaparkowali pod lasem. Wysiadła z samochodu i poszła za chłopakiem.
- Co my tu robimy?
- Zobaczysz. - Uśmiechnął się do niej i przyśpieszył. Dotarli do ściany z liści. Tony odsunął je i przepuścił Abigale. Doszedł do niej i skierowali się w stronę murków. Siedziała tam już Patricia, Celin, Olivia, Judy, Vanessa i Charlie. Abi usiadła koło Vanessy.
- Słyszałam o twoim tacie. Przykro mi. - Złapała ją za rękę Ness. Abigale uśmiechnęła się.
- Abigale kogo tam dokładnie widziałaś? - Zapytała Olivia.
- Jakiegoś człowieka. Miał czarną pelerynę z kapturem, a na twarzy białą wenecką maskę z czarną łzą na policzku.
- Chciał cię zabić? - Wtrąciła Judy.
- Szedł na mnie z nożem, raczej nie chciał zaproponować mi kanapki.
- Nie poznałaś płci? - Abigale pokręciła głową.
- Wiem tyle, że ten ktoś był bardzo silny. Gdy trzymałam drzwi przebił je na wylot nożem. A najdziwniejsze jest to, że gdy weszłam na górę nic nie było na drzwiach. Miejsce gdzie przebił je było ciepłe. - Spojrzeli zdziwieni na Abigale. - Myślicie, że ta osoba jest czarodziejem? - Spytała nie pewnie.
- Nie mam pojęcia. Jak na razie wiemy tylko o sobie. - Powiedziała Vanessa.
- Dobra, a może teraz sprawdzimy Abigale. - Wtrąciła Trixi.
- Sprawdzicie mnie?
- Musimy sprawdzić co oznacza ta „całość” - Patricia spojrzała na kupkę liści, chwilę się w nie wpatrywała. Liście nagle wybuchły ogniem, zrobiła ruch ręką i zgasły. - Spróbuj. - Abi stanęła naprzeciwko kupki liści. - Skup się. Wyobraź sobie, że te liście się zapalają. Wyobraź sobie zapach i dźwięk palonych liści. - Abigale poszła za radami Trixi, a po chwili liście się zapaliły. - Dobrze, a teraz je ugaś. - Z tym poszło jej łatwiej, liście od razu się ugasiły. Podeszła do niej Olivia.
- Teraz moja kolej. - Uśmiechnęła się. - Wyciągnęła z torby butelkę wody. Odkręciła ją i postawiła na ziemi. Odetchnęła głęboko. Z butelki zaczął wypełzać strumień wody. Po chwili wrócił znowu do butelki. Abigale stanęła naprzeciwko butelki.
- Jakieś rady? - Zapytała. Olivia uśmiechnęła się do niej.
- Skup się. - Abi odetchnęła głęboko i skupiła się na butelce wody. Zaczął zgrabnie wypełzać z niej strumień po chwili jednak rozlał się wokoło.
- Było dobrze. - Olivia pogładziła ją po ramieniu.
- Kto teraz? - Podeszła do niej Judy. Stała chwilę w bezruchu, a po chwili ziemia pod nimi się zatrzęsła. Abigale skupiła się mocno na zadaniu i nagle poczuła drżenie ziemi pod stopami. Judy uśmiechnęła się. - Dobra jest.
- Teraz ja. - Do Abigale podeszła Celin. Stanęła pod linią wysokiego napięcia. Zacisnęła pięści, a liny zaczęły pryskać iskrami. Celin spojrzała na nią wyzywająco. Abigale stanęła, spojrzała w górę i powtórzyła wyczyn Celin. Abigale spojrzała na Celin z triumfalnym uśmiechem.
- Ok. A więc teraz powietrze. - Vanessa wpatrywała się w Abi bez emocji. Nagle zaczął zbierać się wiatr i wiać wokół nich dwóch. Vanessa odetchnęła i wiatr się uspokoił. Abigale zamknęła oczy. Wokół całej ósemki zaczął zbierać się wiatr. Wiał coraz mocniej. Vanessa zamknęła oczy i uciszyła go. - Chyba już wiem o co chodzi z tą całością. Ty nas spajasz. Władasz wszystkimi żywiołami. - Abigale nie do końca wiedziała co to oznacza. Vanessa wyciągnęła z torby starą księgę. Była ona ciemno czerwona. Na okładce był wypukłe inicjały „G.C.” - To jest nasza księga czarów. Należała kiedyś do mojej babci. Znalazłam ją w rzeczach które zostawiła mi po śmierci. Z tond się dowiedziałyśmy kim jesteśmy. Dzięki tej księdze też praktykujemy magię.
- Skąd twoja babcia miała księgę czarów? - Zapytała Abigale biorąc do ręki księgę.
- Prowadziły je wszystkie czarownice. Każde zaklęcie jakie rzuciły dokładnie w niej opisywały, oraz przeciw zaklęcie. To taka jakby książka kucharska czarownic, przekazywana z pokolenia na pokolenie. Są tu opisane proste zaklęcia jak wywołać wiatr, ogień, otworzyć, zamknąć coś. Są też trudniejsze do których musimy połączyć dwa elementy jak np. woda i wiatr. Są też takie do których potrzebne są eliksiry. - Abigale zaczęła kartkować księgę. Spojrzała na jedną ze stron i szybko zamknęła ją.
- Muszę coś sprawdzić. - Oddała księgę i szybko poszła do samochodu. Wsiadła odpaliła silnik i pojechała w stronę domu. Gdy zaparkowała pobiegła szybko do domu. Otworzyła drzwi i weszła do środka po czym dokładnie je zamknęła. - Mamo jesteś?! - Zapytała dla pewności i pobiegła do piwnicy. Znalazła karton, na który kiedyś natknęła się w starym domu i zaczęła wyciągać z niego rzeczy. Znalazła prawie taką samą księgę jak tamta z lasu. Jedyna różnica była taka, że na księdze Abigale były inicjały „T.O.” Wzięła ją i poszła do pokoju. Zaczęła ją kartkować. Vanessa miała rację, każda czarownica miała własną księgę. Różniły się one czarami. Zatrzymała się na pewnej stronie i zaczęła czytać. Podeszła do okna jednak nikogo tam nie było. Usłyszała dzwonek do drzwi. Spojrzała przez szklane fragmenty i zobaczyła Toniego. Otworzyła mu. - Jak się cieszę, że przyszedłeś. Chodź muszę ci coś pokazać. - Tony zamknął za sobą drzwi i poszedł do pokoju Abigale. Dziewczyna usiadła na łóżku i podała mu księgę.
- Znalazłaś ją? - Dziewczyna kiwnęła głową.
- Co oznaczały inicjały na księdze Vanessy?
- G.C.?
- Mhm.
- To inicjały jej babci. Gabriela Celeri. - Abigale spojrzała na swoją księgę. - A twoje co oznaczają.
- Tatia Omnis. Moja prababcia. - Wzięła od niego księgę i zaczęła ją kartkować. Tony usiadł koło niej na łóżku. - Nie jesteśmy jedynymi czarownicami. - Tony spojrzał na nią zdziwiony. - Znalazłam tu legendę, która o tym mówi. Był kiedyś ród czarownic. Było ich 12. Każda miała swoją tak jakby bliźniaczkę mocy. Rozumiesz? Dwie władały ogniem, kolejne dwie wodą i tak dalej. Jednak dwie z nich władające wszystkimi żywiołami pokłóciły się i rozdzieliły. Każda z nich miała swoje zwolenniczki. Tak podzieliły się na pół. Sześć tu i sześć tam. Czarodziejka która odeszła zaczęła ze swoim kręgiem praktykować czarną magię. Czyniły zło. Chciały się zemścić i zabić czarodziejki z dobrego kręgu. I tak zaczęła się walka pomiędzy dwoma kręgami z jednego pokolenia. Moc była przekazywana z pokolenia na pokolenie na pierwotną córkę czarodziejki.
- Czyli wy jesteście z rodu kręgu dobrych czarownic? - Abigale spojrzała na niego niepewnie.
- Oby tak było.
- I myślisz, że ten ktoś w masce jest czarodziejką ze złego kręgu naszego pokolenia.
- Tak myślę. - Abi chwilę zastanawiała się. - To znaczy, że nasze matki muszą mieć moc. Może mogły by nas uczyć i nam pomóc.
- To nie jest dobry pomysł.
- Czemu?
- Nie powinnyście na razie się ujawniać. To zbyt ryzykowne.
- Czemu?
- Gdy mama Vanessy znalazła u niej księgę zrobiła jej o to awanturę i próbowała ją spalić. Na szczęście Vannesie udało się ją uratować. Po tamtej akcji ich rodzice zaczęli się dziwnie zachowywać. Jak by chcieli wszystko przed nimi ukryć.
- Ale czemu?
- Nie wiem. - Abigale spojrzała na niego zrezygnowana.
- Zatrzymajmy to dla siebie. To będzie nasz mały sekret dopóki nie dowiem się więcej z tej księgi, ok? - Tony pokiwał głową i zaczęli razem kartkować księgę.

                                                          ~*~*~*~*~*~*~*~*~*~


Trixi weszła razem z Judy, Jade i Leną do baru. Usiadły razem przy stoliku. Patricia zobaczyła w drugim kącie sali Vanesse. Postanowiła do niej podejść.

- Zaraz wracam. - Wstała i ruszyła w jej stronę. - Oj biedna Ness znowu sama. A gdzie Tony? Znowu z Abi?
- Spadaj Trixi.
- Nie boisz się że zabierze ci chłopaka? - Patricia usiadła naprzeciwko niej. - Pewnie siedzą teraz razem, sami w domu i wiesz co dalej.
- Skończ. - Vanessa wstała i wyszła. Trixi wróciła do swojego stolika.
- Mogłaś odpuścić. - Spojrzała na nią Judy.
- Ja jej tylko uświadamiam co jej umyka. - Patricia gwałtownie wstała. - Przynudzacie, idę. - Trixi wsiadła do samochodu. Pojechała w stronę granic miasteczka. Skręciła w drużkę w lasku. Na końcu stał drewniany domek, cały rozwalający się. Zaparkowała i podeszła do drzwi. Zapukała mocno. Otworzył jej mężczyzna. Miał około trzydziestki.
- Wejdź. - Powiedział bez jakich kol wiek emocji. Trixi posłusznie weszła.
- Co masz dzisiaj dla mnie?
- Nowy towar. Nazywa się piekielna moc. - Patricia uśmiechnęła się.
- Ile? - Facet spojrzał się na nią i uśmiechnął.
- Dla stałej klientki 50. - Dziewczyna podała mu banknoty, chciała wyjść jednak ją zatrzymał. - Tylko uważaj z tym. - Trixi uśmiechnęła się zadziornie, wyszła i pojechała do domu. Weszła do swojego pokoju. Odgarnęła rzeczy z biurka i wysypała biały proszek. Ułożyła go w ładną linię, wzięła rurkę i wciągnęła naraz. Saszetkę schowała do szuflady. Włączyła muzykę na full i zaczęła tańczyć.

                                                        ~*~*~*~*~*~*~*~*~*~


Abigale leżała znudzona na łóżku. Tony cały czas był zaczytany w księdze, gdy nagle zerwał się.

- Znalazłem coś. - Dziewczyna spojrzała na niego pytająco. - To drzewo genealogiczne twojej rodziny. - Abi wzięła od niej księgę. Przyjrzała się pierwszej stronie, ale nikogo tam z tych osób nie znała. Spojrzała na daty. Mieściły się w przedziale. 1850-1950. Przekręciła kartkę na następną stronę, jednak nic tam nie było. Zdziwiła się i zaczęła dokładnie przyglądać. Kartki były wyraźnie wyrwane.
- Ktoś wyrwał kartki.
- Co? - Tony wziął od niej księgę. - Ale po co ktoś miał, by wyrywać te kartki?
- Nie wiem. Może chciał coś ukryć.
- Ale co?
- Na pewno coś związane z moją rodziną. - Abi spojrzała na niego zdziwiona i lekko przerażona. -Musimy się dowiedzieć o co chodzi. - Tony pokiwał głową. Usłyszeli, że ktoś wchodzi do pokoju. Abi zamknęła księgę i schowała ją pod łóżko. Wyszła powoli z pokoju i zaczęła iść w stronę schodów. - Mamo to ty?
- Tak! - Usłyszała głos swojej mamy i zeszła z chłopakiem na dół.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry Tony. - Pani omnis uśmiechnęła się do niego.
- Będę już leciał. Do zobaczenia jutro w szkole. Do widzenia. - Abi odprowadziła chłopaka do drzwi.
- Jadłaś coś? - Mama Abigale zaczęła rozpakowywać zakupy do lodówki.
- Tak. Mamo mam pytanie. - Pani Omnis spojrzała na nią. - Czy jest jakieś miejsce gdzie będę mogła znaleźć drzewo genealogiczne naszej rodziny?
- Do czego ci jest to potrzebne? - Zapytała podejrzliwie.
- Do szkoły. - Uśmiechnęła się.
- Nie wiem czy coś znajdziesz. - Mama Abi ucięła temat i znowu zaczęła rozpakowywać zakupy. Abigale poszła na górę. Wzięła prysznic usiadła na łóżku. Wyjęła księgę i zaczęła ćwiczyć proste zaklęcia.    

                                                               ~*~*~*~*~*~*~*~*~*~


Jest i 3 rozdział :) Zachęcam wszystkich czytających do komentowania :) Wasza opinia jest dla mnie bardzo ważna :)

wtorek, 22 kwietnia 2014

2. Niezapowiedziany gość.

Abigale pobiegła na górę. Założyła krótkie czarne spodenki i szarą bluzkę na ramiączka z dekoltem. Popsikała się perfumami i zeszła na dół.
- Wychodzę! - Ściągnęła z wieszaka czarną skórzaną kurtkę.
- Dokąd? - Spytała mama wychodząc z kuchni.
- Jest organizowana dyskoteka szkolna w barze. Obiecałam przewodniczącej szkoły, że pomogę z dekoracjami.
- Dobrze. Tylko nie wróć za późno. - Abi uśmiechnęła się i wyszła. Stanęła przy samochodzie i zaczęła szukać w torebce kluczyków. Koło jej domu zatrzymał się samochód. Odsunęła się szyba od strony kierowcy.
- Niech zgadnę jedziesz do baru? - Dziewczyna lekko zlękła się i spojrzała na Toniego.
- Przestraszyłeś mnie. - Uśmiechnęła się.
- Podwieźć cię?
- Nie trzeba, musiałam zostawić kluczyki w domu. - Tony przewrócił oczami i zatrąbił klaksonem.
- Wsiadaj. - Uśmiechnął się uroczo. Po dłuższej chwili Abigale wsiadła do samochodu. - Co się stało, że się przeprowadziłaś do naszego miasteczka?
- Jak bym sama wiedziała...
- Tak po prostu kazali ci się spakować i przyjechaliście tu? - Abigale chwile zastanawiała się po czym spojrzała na chłopaka.
- Tak dokładnie tak było. - Po czym znowu odwróciła się i spoglądała za szybę. Dalszą podróż przesiedzieli w ciszy. Tony zaparkował koło baru, wysiadł i otworzył drzwi Abigale.
- Dziękuję za podwiezienie.
- Nie ma za co. - Uśmiechnął się zalotnie. Stali tak chwilę i patrzyli na siebie, gdy podeszła do nich Vanessa z Monic.
- Hej Abigale. - Uśmiechnęła się do niej.
- Hej. - Abi odwzajemniła uśmiech. Ness podeszła do Toniego i zaczęła całować. Abigale zdziwiła się lekko.
- Poznałaś już Toniego? To mój chłopak. - Tony objął Ness ramieniem.
- Chłopak? Uroczo. - Uśmiechnęła się. - Muszę poszukać Susi. Do zobaczenia na imprezie. - Skierowała się w stronę baru. Gdy tylko weszła zauważyła wysoką blondynkę w sukience dyrygującą innymi.
- Hej Susi.
- O hej. Twoje zadanie to... - Spojrzała na listę którą trzymała w ręku. - powykładaj na stoły przekąski i napoje. Zaraz przydzielę ci kogoś do pomocy. - Puściła jej oczko po czym odeszła.
- Przekąski, świetnie. - Skierowała się w stronę magazynu. Do baru weszła Trixi z Charliem. Podeszła do niej wkurzona Ness.
- Gdzie ty byłaś? Umawialiśmy się pół godziny temu.
- Nie, ty to ustaliłaś ja tylko pokiwałam głową. Wyluzuj przecież jestem.
- Działamy zgodnie z planem, nie odwal niczego tym razem.
- Dobrze mamo. - Trixi uśmiechnęła się kpiąco.
- Piłaś coś? Śmierdzi od ciebie papierosami. - Patricia wzruszyła ramionami i weszła w głąb baru.
- Gdzie jest Judy? - Charlie tylko wzruszył ramionami. Chciał odejść, ale pojawiła się Susi.
- Jak świetnie, że jesteście. Charlie pomożesz Abigale w przynoszeniu przekąsek.
- Ja mogę to zrobić. - Wyrwała się Ness.
- Dla ciebie mam inne zadanie. - Uśmiechnęła się do niej i zajrzała w swoją listę. - Pomożesz wieszać lampki na ścianach.
- Świetnie. - Ness spojrzała na Charliego.
- Nie ma takiej opcji nie zamienię się. - Po czym poszedł do magazynu. Vanessa rozglądała się w celu odnalezienia Trixi. Znalazła ją siedzącą przy barze i pijącą. Pokręciła głową i poszła wieszać lampki. Abigale wychodziła tyłem z tacą, gdy poczuła że na kogoś wpada. Odwróciła się gwałtownie.
- Przepraszam, kompletnie cię nie zauważyłam. - Charlie uśmiechnął się i pomógł dziewczynie złapać równowagę.
- Jestem Charlie Carissimi.
- Abigale Omnis. - Uśmiechnęła się do niego przyjaźnie.
- To gdzie mamy zanosić te przekąski? - Spojrzał na nią pytająco.
- A więc ty mi pomagasz? Na stoły. - Po czym ruszyła, by odnieść tacę.
Po pół godzinie przygotowań impreza była gotowa. Muzyka zabrzmiała, a ludzie przybywali. Charlie podszedł do Trixi i Judy.
- Nie za dużo tego alkoholu? - Objął Trixi ramieniem. - Wiesz, że sprzedajesz nie letniej. - Zwrócił się do barmana.
- Wyluzuj Charlie. - Uśmiechnęła się do niego słodko i dopiła alkohol z szklanki.
- Chodź tańczyć. - Gdy dziewczyna zeszła ze stołka obkręcił ją i poszli razem tańczyć. Do siedzącej samej Judy podszedł Victor.
- Hej słonko. - Pocałował ją namiętnie.
- Hej. - Uśmiechnęła się.
- Chcesz zatańczyć?
- Hmm... nie. - Uśmiechnęła się zadziornie na co chłopak pociągnął ją za rękę na parkiet. Dołączyli do nich także Tony z Vanessą. Abigale wyszła przewietrzyć się na taras. Zobaczyła w rogu blondynkę. Wyglądało to tak jakby mówiła sama do siebie. Abi zdziwiła się i podeszła do niej.
- Hej. - Dziewczyna odwróciła się. - Jestem Abigale Omnis. - Blondynka od razu uśmiechnęła się.
- Freya Climb. - Abi odwzajemniła uśmiech.
- Wybacz że zapytam, ale z kim rozmawiasz?
- Pewnie mi nie uwierzysz, ale z duchem. - Abigale spojrzała na nią niepewnie.
- Z duchem?
- Tak. Może wydawać ci się to dziwne, ale naprawdę je widzę.
- Jak?
- Mój ojczym kiedyś próbował mnie udusić. Byłam na wpół martwa, na etapie „światełko w tunelu” i wtedy mnie uratowano. Od tamtego momentu widzę duchy.
- Przykro mi z tego powodu. - Freya uśmiechnęła się.
- To nic przynajmniej nie czuję się samotna.
- Co powiesz na to, że pójdziemy potańczyć?
- Ok. - Poszły razem do baru na parkiet.

                             ~*~*~*~*~*~*~*~*~

Przy Barze stała Celine i bacznie wszystkich obserwowała, gdy podszedł do niej John.

- Idziemy tańczyć czy od razu zaczniemy się całować? - Celine zmrużyła oczy.
- Palant z ciebie. - Odepchnęła go lekko ramieniem i poszła tańczyć. Po chwili poczuła, że ktoś przytula ją od tyłu i tańczy z nią. Odwróciła się i znowu zobaczyła Johna.
- Nie dotarło do ciebie, że nie chcę z tobą tańczyć?
- To tańcz obok. - Przybliżył się i zaczął szeptać. - Blisko mnie. - Celine odsunęła się i zamachnęła. Chłopak złapał się za policzek.
- Odczep się ode mnie. - Po czym podeszła do Vanessy i szepnęła. - Zaczynamy. - Charlie zaczął iść w stronę Abigale.
- Hej, sorry, że ci przeszkadzam, ale Susi chciała coś od nas. Jest w porcie to nie daleko.
- Ok. - Abi posłusznie poszła za chłopakiem do portu. Szli spory kawałek co zaczęło dziwić dziewczynę. - Jesteś pewien, że to nie daleko bo idziemy już długo. - Dziewczyna zaczęła czuć się nie pewnie i rozglądała się wokoło.
- Już jesteśmy. - Na końcu pomostu stała Vanessa, Olivia, Trixi, Judy, Celin i Tony.
- O co chodzi? Mówiłeś, ze Susi chciała coś od nas.
- Tak... skłamałem, ale inaczej nie poszła byś ze mną. - Dodał na swoją obronę.
- Mówiłaś, że nie wiesz czemu tu przyjechałaś. My chyba wiemy. - Wtrącił Tony.
- Ach tak. A więc świetnie bawcie się dobrze, ale ja wracam do baru.
- Abigale to nie tak. Nie zastanawiałaś się nigdy co oznacza twoje nazwisko?
- Uwierz mi Vanesso, ale jakoś nigdy nie było mi to potrzebne.
- To po łacinie całość. - Wtrąciła Judy. - Moje oznacza silna, Vanessy gwałtowna, Patricii żarliwa, Olivii głęboka, a Celine jasność.
- No i świetnie, a co to ma wspólnego z tym, że przyprowadziliście mnie tutaj?
- O matko przestańcie się bawić. - Trixi podeszła do Abigale. - Jesteś czarownicą, jak my wszystkie. - Abi parsknęła śmiechem.
- Czarownicą? Serio? Rozumiem jestem nowa, ale nie urodziłam się wczoraj. - Abigale zaczęła iść w stronę baru. Podbiegła do niej Olivia i zatrzymała ją.
- Zaczekaj, pokażę ci. - Blondynka stanęła naprzeciwko niej i zamknęła oczy. Po chwili wokół nich zaczęły unosić się kulę wody. Latały im nad głowami jak pióra na wietrze. Abigale nie mogła uwierzyć w to co widzi. Była przerażona tym.
- Kim ty jesteś?!
- Czarownicą tak jak i ty. Spróbuj też to potrafisz. - Olivia zaczęła iść w jej stronę jednak dziewczyna odsunęła się od niej.
- Olivio nie wiemy jakim żywiołem włada. - Olivia spojrzała na Ness. Do Abigale podeszła Trixi.
- Jedno jest pewne. Rozpalasz ładne pożary.
- To twoja sprawka? - Patricia pokręciła głową.
- Twoja. Spróbuj. - Wzięła do ręki patyk. - Pomyśl, że ten patyk się rozpala, poczuj to ciepło, zapach palonego drewna.
- Jesteś nienormalna. - Trixi zaczęła się do niej zbliżać. - Nie podchodź do mnie. Powiedziałam nie podchodź! - W tym momencie patyk w ręku Trixi zapalił się.
- Widzisz, potrafisz. - Abigale przerażona odwróciła się i pobiegła w drugą stronę.
- Wystraszyłaś ją. - Tony pobiegł za nią. Dogonił ją w połowie pomostu. - Hej, stój. - Złapał ją za rękę i pociągnął do siebie. Abi wtuliła się w niego. Tony zaczął gładzić ją po głowie. - Już spokojnie.
- O co tu chodzi?
- Chodź. - Pociągnął ją na plażę. Stanął naprzeciwko niej i złapał ją za ręce. - Teraz skup się. Pomyśl o tym, że piasek wiruje wokół nas.
- Nie potrafię.
- Spróbuj. - Abigale odetchnęła. Zamknęła oczy i próbowała poruszyć piaskiem. Po chwili otworzyła oczy.
- Nie potrafię. Musieliście mnie z kimś pomylić.
- Na pewno? - Tony pokazał jej gestem by się odwróciła. Zobaczyła za sobą małe piaskowe tornado.
- Ale jak to? To ja zrobiłam?
- Tak. A teraz przenieś je wokół nas. - Dziewczyna znowu zamknęła oczy i próbowała skupić się na zadaniu. Otworzyła oczy i zobaczyła, że stoją w środku wiru z piasku. Uśmiechnęła się.
- Widzisz, jesteś jedną z nich. - Tony spojrzał jej głęboko w oczy zaczęli się do siebie zbliżać. Ich usta dzieliły milimetry. Gdy nagle Abigale odsunęła się, a piasek opadł na ziemię. Spojrzała na Toniego i uciekła. Biegła przed siebie nawet nie wiedziała gdzie. Na chwilę obejrzała się za siebie i poczuła jak upada.
- Wow, nic ci nie jest? - Luke podał jej rękę by mogła wstać.
- Nie, wszystko w porządku. Przepraszam. - Uśmiechnęła się do niego przepraszająco.
- Nic się nie stało. - Odwzajemnił uśmiech. - Ty jesteś ta nowa?
- Tak, Abigale Omnis. - Podała mu rękę.
- Luke Vilain. Przed czym uciekałaś? - Abigale obejrzała się za siebie.
- Przed niczym.
- Może wejdziemy do środka, robi się chłodno.
- Jasne. - Poszli razem do baru.
- Przynieść ci coś do picia? - Abi skinęła tylko głową. Po chwili chłopak zniknął jej z oczu. Rozglądała się w tłumie, ale nigdzie nie widziała nikogo z czarownic. Odetchnęła z ulgą.
- Hej, gdzie zniknęłaś? - Podeszła do niej Freya
- Freya, przepraszam cię, ale to było jakieś nie porozumienie i lekko zgubiłam się, ale na szczęście Luke pokazał mi drogę. - Uśmiechnęła się na co blondynka odwzajemniła uśmiech. Po chwili przyszedł Luke z bratem.
- Abigale to jest mój brat Sebastian. - Sebastian wyciągną rękę. Abi uścisnęła ją.
- Miło mi cię poznać.
- Ciebie również. - Zaczęła lecieć wolna piosenka. Sebastian zwrócił się do stojącej obok Frei. - Zatańczysz?
- Z przyjemnością. - Uśmiechnęła się i poszła z nim na parkiet. Luke przybliżył się do Abigale.
- Zatańczysz?
- O nie, ja nie tańczę. - Wyciągnął do niej rękę.
- No nie daj się prosić. - Zrobił słodką minę szczeniaczka.
- No dobrze. - Abigale chwyciła jego dłoń i razem poszli na parkiet. Do baru weszły dziewczyny z Tonym i Charliem. Do Trixi podszedł Colin.
- Zatańczysz? - Patricia ukradkiem spojrzała na Charliego.
- Tak. -W tym momencie na parkiet Victor porwał Judy. Vanessa stała przy barku, w tym czasie Tony przyglądał się tańczącej Abigale.
- Charlie od kiedy oni się znają?
- A bo ja wiem? To impreza łatwo się z każdym zapoznać. - Ukradkiem dostrzegł Trixi z Colinem. - Idę się napić.
- Idę z tobą. - Gdy doszli do baru Ness była już w niezłym stanie.
- Hej kotku. - Zaczęła namiętnie całować Toniego.
- Jesteś pijana. - Vanessa dźwignęła się na nogi, lecz ledwo stała. - Odwiozę cię do domu. - Tony wziął brunetkę na ręce, ukradkiem spojrzał na roześmianą Abigale i poszedł do samochodu. Piosenka się skończyła. Impreza dobiegła końca. Nagle wszyscy usłyszeli pisk i spojrzeli na scenę. Przy mikrofonie stała Susi.
- Potrzebni są ochotnicy do posprzątania po imprezie. - Większość osób zaczęła wychodzić. Susi udało się złapać Trixi, Charliego, Abigale, Johna, Celin i Luka. - Cieszę się, że pomożecie mi sprzątać. - Po czym Susi rozdała każdemu po worku na śmieci, a sama gdzieś zniknęła. Charlie i Trixi zaczęli sprzątać stoły z przekąskami, co jakiś czas coś podjadając.
- Jak tam impreza? Dobrze się bawiłaś?
- Nie było źle. A ty?
- Nie najgorzej. - Wziął ze stołu ciasteczko i wsadził Trixi do buzi przy okazji smarując ją dżemem truskawkowym. - Teraz twarz pasuje ci do włosów.
- Zemszczę się. - I obydwoje zaczęli się śmiać i smarować najróżniejszymi kremami i ciastkami. Abigale i Luke ścierali stoły mokrymi ścierkami.
- O patrz ominęłaś plamę. - Zaśmiał się Luk
- To ty ją ominąłeś. - Oburzyła się Abi po czym roześmiała się.
- O chyba jesteś brudna na twarzy. - Uśmiechnął się uroczo.
- Nawet się nie waż. - Luke zaczął ganiać Abigale po całym barze. Celin najmniej podobała się jej robota. Musiała ściągać głupie lampki, ku uciesze Johna który stał na dole i trzymał ją by nie spadła. Gdy skończyli wszyscy rozeszli się w inne strony. Charlie poszedł odprowadzić Trixi i Celin. John poszedł okrężną drogą przez las.

- Powinienem odprowadzić cię do domu. - Uśmiechnął się Luk.
- Nie trzeba, naprawdę. Mam nie daleko, a poza tym chciałam się przespacerować sama.
- Rozumiem. - Abigale podeszła i dała mu buziaka w policzek.
- Dziękuję za miły wieczór.
- Do zobaczenia w szkole.
- Do zobaczenia. - Luk skręcił w stronę plaży, a Abigale poszła prosto. Szła sama po chodniku aż podjechał koło niej samochód.
- Podwieś cię?
- Nie dzięki Tony, przejdę się.
- Do domu masz jeszcze spory kawałek, a przywiozłem cię co mnie zobowiązuje, by odprowadzić cię bezpiecznie do domu.
- Dam sobie radę. - Uśmiechnęła się sztucznie do niego.
- Nie utrudniaj dżentelmenowi pracy.
- Zrób sobie wolne. - Tony zatrzymał się.
- Abi. - Abigale też się zatrzymała i popatrzyła na niego. - Przecież nic się nie stanie jak cię podwiozę. - Dziewczyna przewróciła oczami i weszła do środka. Jechali w ciszy którą przerwała Abigale.
- Więc ile już jesteście z Vanessą?
- Cztery lata.
- Wow, to sporo.
- Tak. I chciał bym cię przeprosić za to na plaży. Nie wiem co się stało. Chce żebyś wiedziała, że kocham Vanesse.
- A ja nie zamierzam stawać pomiędzy wami. Naprawdę. Po prostu lepiej będzie jak będziemy trzymać się od siebie z daleka. - Gdy wysiadała pomachała mu jeszcze i poszła do domu. Drzwi były lekko uchylone. Weszła powoli do środka.
- Mamo? - Rozejrzała się w przedpokoju. - Tato? - Nadal nic słyszała tylko ciszę. Rozejrzała się po dolnym piętrze, ale nikogo nie było. Weszła cicho na górę i sprawdziła pokoje. Też było pusto. Weszła na schody i zobaczyła postać w czarnej pelerynie, czarnym ubraniu i w kapturze. Osobnik spojrzał się na nią, ale jedyne co zobaczyła to białą wenecką maskę z czarną łzą na policzku. Trzymał w ręku nóż. Gdy tylko ją zobaczył zaczął biec na górę. Dziewczyna zaczęła uciekać. Wbiegła do swojego pokoju i zamknęła drzwi. Barykadowała je swoim ciałem.
- Pomocy! Niech ktoś mi pomorze! - Ledwo utrzymywała drzwi. Gdy nagle ostrze przebiło drzwi i pojawiło się tuż koło jej twarzy. Drzwi puściły. Postać weszła do pokoju. Szedł do niej powoli z uniesionym nożem. - Pomocy! - Krzyczała rozpaczliwie. Nagle usłyszała na dole hałas. Po schodach wbiegł Tony. Postać odwróciła się w jego stronę i drasnęła go nożem w ramię.
- Tony! - Podbiegła do chłopaka, a postać uciekła. - Nic ci nie jest?
- Nie. - Draśnięcie nie było głębokie. Usłyszeli na dole hałas i jęk. Szybko zbiegli na dół. Tajemniczej osoby w masce już nie było. Abigale weszła do salonu i zaczęła płakać tuż za nią wbiegł Tony. Dziewczyna rzuciła się na podłogę do ciała swojego ojca.
- Dzwoń po pogotowie! Wszystko będzie dobrze tato. - Położyła sobie jego głowę na kolanach i trzymała go za rękę. Po 5 minutach przyjechało pogotowie. Tony odsunął Abigale od ojca, by lekarze mogli go obejrzeć.
- Co tu się dzieję? Co robią karetki i policja przed naszym domem?
- Mamo... - Do matki Abi poszedł lekarz.
- Pani mąż nie żyję. - Dziewczyna rzuciła się i przytuliła mamę, ta zaś zaczęła płakać i przytulać do siebie córkę.

                                    ~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Jeżeli chodzi o "Postać w masce" nie sugerujcie się płcią jaką opisuję ją ;)

niedziela, 20 kwietnia 2014

1. Prolog

„Chciałam cię chronić, lecz przed przeznaczeniem nie da się uciec”.

~*~*~*~*~*~*~*~*~


Abigale przebudziła się. Zaczęła wyciągać się na tylnim siedzeniu w samochodzie. Zakryła lekko usta, gdy ziewała i spojrzała za okno. Przejeżdżali przez most za którym znajdował się jej nowy dom. Rodzice dalej nie chcieli powiedzieć czemu się przeprowadzają. Decyzja ta została podjęta tak szybko, że nie zdążyła pożegnać się z przyjaciółmi. Zostawiła tamto życie dla zupełnie obcego i nieznanego.
- Odpowiecie mi może teraz, dlaczego tak nagle się przeprowadzamy? - Abigale spojrzała na ojca, ale ten tylko wpatrywał się w drogę, zaś mama smacznie spała opierając głowę o szybę.
- Świetnie... - Szepnęła dziewczyna i oparła się. Po chwili zadumań zaczęła szukać swojego telefonu. Jej ruchy stały się bardziej gwałtowne, gdy przez dłuższy czas nie mogła go znaleźć.
- Widzieliście mój telefon? - Matka dziewczyny przebudziła się i spojrzała na swojego męża.
- Gdy spałaś, spadł ci więc go podniosłam. - Kobieta podała telefon dziewczynie.
- Dzięki. - Abi odszepnęła i wzięła telefon. Weszła w wiadomości, by zobaczyć czy któryś z przyjaciół napisał do niej, lecz nie miała tam żadnych wiadomości, nawet starych. Weszła w kontakty, by napisać do kogoś, ale nie miała żadnego zapisanego kontaktu prócz rodziców.
- Usunęliście mi kontakty?
- Oczywiście, że nie. Być może przez przypadek sama je usunęłaś. - Kobieta uśmiechnęła się do niej. Brunetka odwzajemniła uśmiech i położyła telefon koło siebie. Zobaczyła koło drogi znak.
„ Witamy w Mistero”
Domyśliła się, że tu będzie teraz mieszkać. Podjechali pod dwupiętrowy domek. Wysiadła i rozejrzała się po okolicy. Miasteczko nie różniło się bardzo od tego w którym mieszkała wcześniej. Podeszła do niej mama i objęła ją ramieniem.
- I jak ci się podoba?
- Jest ok. - Kobieta pogładziła ją po ramieniu i poszła do samochodu po walizki. Abigale wzięła swoje rzeczy i weszła za rodzicami do domu. Za drzwiami ukazał jej się niewielki przedpokój. Od razu po lewej stronie były schody prowadzące na górę. Na wprost mieściła się kuchnia. Po prawej stronie był wycięty łuk za którym znajdował się przytulny salon. Abigale weszła na schody i szła powoli na górę. Znajdował się tam mały korytarzyk. Dołączyła do niej mama. Gestem wskazała jej pokój po lewej stronie.
- To jest twój pokój. Po drugiej stronie na końcu korytarza jest pokój mój i taty. - Dziewczyna uśmiechnęła się i weszła do swojego nowego pokoju. Nie był on duży, ale przyjemny. Przy drzwiach od razu znajdowały się drzwi do łazienki. Naprzeciwko było jedno okno z białymi firankami. Pod oknem stał biały fotel. Na środku pokoju stało duże drewniane, dwuosobowe łóżko z białą pościelą. Obok niego stały dwie szafki nocne. Naprzeciwko łóżka stała komoda z szufladami, a obok niej wielka drewniana szafa do sufitu. Abigale podeszła do okna. Odsłoniła firanki i otworzyła je. Delikatny wietrzyk wdarł się do pokoju kołysząc lekko białymi firankami. Spojrzała przez nie i zobaczyła przyglądającego się jej chłopaka stojącego bez koszulki naprzeciwko w oknie. Zasłoniła okno.
- Koszulek w domu nie masz. - Szepnęła do siebie. Podeszła do walizki i zaczęła ją rozpakowywać.

~*~*~*~*~*~*~*~*~

Tony odsunął się od okna. Podszedł do łóżka i wziął z niego białą koszulkę. Założył ją na siebie i sięgnął do szafki nocnej po telefon.
- Hej Vanessa. Jesteście zajęte? Właśnie wprowadziła się moja nowa sąsiadka.
- Za chwile będziemy. - Usłyszał w telefonie po czym rozłączył się. Nie minęło 10 minut, gdy do jego pokoju weszło 5 dziewczyn.Vanessa, Celine, Judy, Patricia i Olivia.
- Ładna jest? - Podeszła do okna zaciekawiona Celine. Gdy zobaczyła zasłonięte okno gestem przywołała do siebie Ness. - Odsłoń jej okno. - Brunetka spojrzała się na nią po czym zwróciła się w stronę okna. Spojrzała na okno sąsiadki i wyszeptała.
- Ostende.* - Firanki jak na zawołanie odsunęły się. Stały chwilę i przyglądały się.
Abigale spojrzała zdziwiona na okno. Nie wiedziała jak to się stało. Podeszła do okna i spojrzała naprzeciwko. Zobaczyła stojące tam dwie dziewczyny. Jedna z nich pomachała do niej. Abigale uśmiechnęła się i zasłoniła je z powrotem. Zeszła na dół do salonu, gdzie siedzieli jej rodzice.
- Głodna?
- Nie dziękuję. - Uśmiechnęła się i usiadła na kanapie. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Po dłuższej chwili stwierdziła, że ten dom nie wygląda jak by ktoś dopiero się tu wprowadził. Na ścianach wisiały obrazy, na stoliku stał wazon z sztucznymi kwiatami. Wokoło były powieszone doniczki z zielonymi kwiatami. Na ziemi leżał dywan w różne kształty, a na oknach były powieszone firanki. Wydawało jej się to dziwne. Wyglądało to tak jakby ktoś specjalnie przygotował to dla jej rodziny. Usłyszała jak mama coś do niej mówi i ocknęła się z rozmyśleń. - Co?
- Pytałam nad czym tak myślisz?
- Nad niczym. - Uśmiechnęła się. - Wiecie co, ja pójdę na górę wziąć prysznic i położę się spać. Ta podróż strasznie mnie wymęczyła. - Jej mama tylko skinęła głową na co dziewczyna wstała i poszła na górę. Wyjęła z szafy białe dresy, jasno różową koszulkę na krótki rękaw i ręcznik. Weszła do łazienki i zamknęła drzwi. Rzeczy położyła na toaletce, a ubrania z podróży wrzuciła do kosza na pranie. Odkręciła wodę i weszła pod prysznic. Zmoczyła się już cała od stóp po czubek głowy, gdy przypomniała sobie, że nie wzięła kosmetyczki. Owinęła się ręcznikiem i wyszła. Podeszła do walizki i wyciągnęła niewielka niebieską kosmetyczkę w białe groszki. Podeszła do okna, by je zamknąć. Na szczęście naprzeciwko zasłonili firanki. Wróciła spokojnie do łazienki i kontynuowała mycie się. Po 10 minutach wyszła odświeżona. W całym pokoju czuć było zapach truskawkowego żelu pod prysznic. Zdjęła zbędne poduszki z łóżka i położyła na fotelu. Odsunęła kołdrę i położyła się na łóżku. Przykryła się i po chwili już spała.

 ~*~*~*~*~*~*~*~*~

Rano obudziła ją delikatnie mama. Przetarła oczy i spojrzała na kobietę.
- Gotowa na pierwszy dzień szkoły?
- A mam jakiś wybór? - Mama podeszła i pocałowała ją w głowę.
- Za 15 minut śniadanie. - Abigale jeszcze chwilę powyciągała się na łóżku po czym wstała i skierowała się do łazienki. Umyła zęby, przemyła twarz i rozczesała włosy. Wróciła do pokoju i otworzyła szafę z zamiarem poszukania jakiś ubrań. Założyła na siebie jasne dżinsy, białą koszulkę i brązową, skórzaną kurtkę. Wzięła torbę z książkami i zeszła na dół. Na stole stał talerz z dwoma tostami i szklanka soku pomarańczowego. Abigale usiadła i zaczęła się zajadać.
- Gdzie tata? - Spojrzała pytająco na mamę.
- W pracy. - Dziewczyna zdziwiła się lekko, że tak szybko znalazł sobie pracę, jednak po chwili pomyślała, że mógł załatwić ją wcześniej. Dokończyła śniadanie i odstawiła talerz do zlewu.
- Czy mój samochód został już przywieziony?
- Tak, przywieźli go rano. - Abigale podeszła i pocałowała mamę w policzek. - Ej, nie podwieźć cię do szkoły?
- Nie dzięki, dam sobie radę. - Uśmiechnęła się i wyszła do samochodu. Włączyła dzipies i po 10 minutach była pod szkołą. Wzięła torbę i skierowała się do gabinetu dyrektorki.
- Tak się cieszę, że już dotarłaś. Jestem dyrektorką szkoły. Jak byś miała jakiś problem to śmiało zapraszam do mnie. - Kobieta uśmiechnęła się i podała jej kartkę. - Tu jest twój plan lekcji oraz kod do szafki.
- Dziękuję. - Abigale wstała i skierowała się do drzwi. - Do widzenia.
- Do widzenia. - Poszła w stronę szafek. Na korytarzu zobaczyła chłopaka z okna naprzeciwko jej. Szybko odwróciła się i zaczęła szukać swojej szafki. Gdy do niej doszła zaczęła wpisywać kod. Jednak zamek nie chciał odpuścić. W tym czasie podeszła do niej blondynka z okna.
- Hej, problemy z szafką? - Dziewczyna pokiwała głową. Celin udawała, że majstruje coś przy zamku i wyszeptała – Aperi.** - Zamek puścił, a szafka się otworzyła.
- Dziękuję.
- Celine Patet. - Blondynka wyciągnęła do niej dłoń.
- Abigale Omnis. - Uścisnęła dłoń dziewczyny. Celine spojrzała na nią pytająco. Po chwili podeszła do nich Vanessa. Blondynka uśmiechnęła się i odsunęła się.
- Jesteś tą nową?
- Wieści szybko się rozchodzą...
- To małe miasto. - Uśmiechnęła się przyjaźnie i wyciągnęła do niej dłoń. - Vanessa Celeri, ale mów do mnie Ness. - Dziewczyna uścisnęła jej dłoń.
- Abigale Omnis. - Pomiędzy nimi wepchnęła się nagle wysoka blondynka w miętowych szpilkach i jasno różowej sukience na grube ramiączka.
- Hej jestem Susi Forest. Przewodnicząca szkoły. Ty zapewne jesteś Abigale Omnis. Jetsem tu po to by cię oprowadzić. Chodź za mną. - Abigale zamknęła szafkę i posłusznie poszła za nią.
- Celine trzeba zebrać dziewczyny i chłopaków. Teraz. - Blondynka pokiwała głową i poszła w przeciwną stronę. Po 10 minutach cała siódemka szła leśną ścieżką, aż doszli do ściany liści. Charlie odgarnął gałęzie i przepuścił dziewczyny i Toniego, po czym sam wszedł. Doszli do rozwalonych murków i usiedli na nich.
- O co chodzi Vanessa?
- Pamiętacie tą nową z wczoraj? - Wszyscy zgodnie pokiwali głowami. - Ona jest jedną z nas.
- To nie możliwe. Jest tylko pięć żywiołów. - Wtrąciła Patricia.
- Wiem Trixi. Ale pomyśl, przedstawiła mi się dzisiaj. Ma na nazwisko Omnis. Co oznacza całość. Jej nazwisko jak nasze jest powiązane z tym kim jesteśmy.
- Trzeba ją sprawdzić. - Wtrącił Tony.
- I ty się tym zajmiesz. - Powiedziała Judy.
- Czemu ja?
- Pomyśl. Masz okno centralnie na jej pokój. Możesz ją obserwować 24 godziny na dobę.
- Nie jestem pedofilem Judy.
- A zresztą to nic nie da.
- A to niby czemu? - Judy spojrzała na Vanesse.
- Skąd mamy wiedzieć, że ona wie kim jest?
- To ją zmusimy do pokazania tego.
- A jak chcesz to zrobić Trixi.
- Po mojemu Olivio. - Olivia spojrzała na nią nie zadowolona. - No co? To jedyny sposób sami się zgodzicie.
- Trzeba to zrobić łagodnie Trix. Zajmę się tym.
- Książę na białym rumaku się znalazł. - Patricia przewróciła oczami.
- To załatwione. Dopóki Tony nie dowie się czegokolwiek nic nie robimy. Traktujemy ją jak nową uczennicę nic więcej. - Po czym wszyscy wstali i rozeszli się. Tony szukał po szkole Abigale. Zobaczył ją na korytarzu gadającą z Trixi. Stanął i przyglądał się co ona kombinuję. Po chwili zobaczył, że wchodzą do jednej z klas. Podszedł bliżej.
- Zaraz wrócę zaczekaj tu na mnie. - Po tych słowach Patricia zamknęła klasę i szepnęła – Inclusi.***
- Stanęła przy szafkach i ścisnęła pięść. W sali w której zamknięta była Abigale zaczął wydobywać się dym. Brunetka rzuciła się do drzwi, by wyjść jednak były zamknięte.
- Pomocy! Niech ktoś mi pomoże! - Darła się i waliła w drzwi Abigale. Do Patrici podbiegł Tony.
- Zwariowałaś, udusisz ją. - Po chwili w sali wybuch pożar. Tony szybko podbiegł i próbował otworzyć drzwi. - Trixi przestań! - Patricia stała zdezorientowana.
- Ale ja już dawno nic nie robię. - Podeszła do Toniego, złapała za klamkę i wyszeptała – Aperi. - Drzwi puściły. Chłopak wszedł do klasy i wyniósł dziewczynę na korytarz. Abigale zaczęła kaszleć. Trixi weszła do klasy i uciszyła ogień.
- Jak to się stało? - Powiedziała Abigale dalej kaszląc.
- To sala chemiczna, być może gaz się ulotnił i jakimś cudem powstała iskra. - Dziewczyna spojrzała na niego. Tony pomógł jej wstać i otrzepał jej kurtkę. - Nic ci nie jest.
- Nie, wszystko w porządku. Dziękuję. - Spojrzała na niego. - Jestem Abigale Omnis.
- Chłopak wyciągnął do niej rękę. - Podglądacz z okna. - Uśmiechnęła się i uścisnęła jego dłoń. Tony Pertinax. Chodź podwiozę cię do domu.
- Nie trzeba zostawiłam samochód na parkingu szkolnym.
- To podwiozę cię twoim. Nie powinnaś teraz prowadzić.
- Ok. - Chłopak objął dziewczynę ramieniem i ruszyli w stronę parkingu. Wziął od niej kluczyki i otworzył samochód po czym jak dżentelmen otworzył jej drzwi i gestem zaprosił do środka. Ruszył spod szkoły i w niecałe 10 minut był pod domem Abigale. Otworzył jej drzwi i pomógł wysiąść.
- Dziękuję. - Wyszeptała.
- Nie ma za co. - Uśmiechnął się i oddał dziewczynie kluczyki. - Dasz sobie radę?
- Tak, mam tylko dwa kroki do drzwi.
- Ok. To do zobaczenia w oknie. - Uśmiechnął się uwodzicielsko. Na co ona tylko zaśmiała się i poszła do domu. Tony, gdy odchodził wyciągnął telefon i odczytał wiadomość od Vanessy. „Za 5 minut na polanie”. Gdy dotarł wszyscy już byli.
- Spóźniony.
- Musiałem odwieźć Abigale po twoim występie. Co ty sobie myślałaś, że magicznie uda jej się otworzyć drzwi?!
- Przynajmniej wiemy, że jest jedną z nas. - Wszyscy spojrzeli na Trixi pytająco. - Ja wywołałam tylko dym. Ona rozpaliła ten ogień. Nie wiem jakim żywiołem włada, ale jest cholernie silna.
- Więc trzeba ją wtajemniczyć. - Powiedziała Vanessa uśmiechając się.

                                                                                                ~*~*~*~*~*~*~*~*~

Ostende* - (z łac ) Odsłoń się
Aperi** - (z łac.) Otwórz się 
Inclusi*** - (z łac.) Zamknij się
                                                                                                                   ~*~*~*~*~*~*~*~*~
Jest i pierwszy rozdział. 
Taki trochę tajemniczy, ale już w następnym wiele się wyjaśni :)
Zachęcam do komentowania ;)